sobota, 24 października 2015

Łap mnie, chroń mnie.





Łap mnie, chroń mnie jak rzeka.





Dewiacje i demony. Każdy je ma w mniejszym lub większym stopniu, ale każdy przysięgam każdy z nas ma jakąś ciemną stronę, drugą twarz. Twoim demonem zdecydowanie były te pojebane wspomnienia szczęśliwej wersji Ciebie. Nikt nie rozumiał, dlaczego z dnia na dzień tak zamknęłaś się w sobie.  Przybierałaś maskę, uśmiechałaś się trochę delikatniej niż zwykle,  nigdy nie widziałaś tak perfekcyjnego sztucznego uśmiechu, byłaś mistrzem. Mistrzem udawania.  Niby ruszyłaś do przodu, niby wszystko było w porządku. No właśnie niby…

               
Kiedyś paliłaś, bardzo dużo paliłaś. Nie mogłaś wytrzymać samotności. Często też gasiłaś niedopałki papierosów na swoich udach, ramionach, torsie. Tak dorobiłaś się dokładnie 34 blizn.  Nie czułaś bólu, czułaś chwile wolności. Odzwyczaiłaś się od tego. Sama. Nie wiesz jak, to było po przyjeździe do Włoch.  Nie wiesz dlaczego, ale nadal nie dopuszczałaś do siebie ludzi. Jedynymi przypadkami, ewenementami był Stefan i Bartek.  Ten drugi zaczął zmieniać Twoje nudne życie. Sprawił, że ten prawdziwy i naturalny uśmiech pojawiał się na Twojej strapionej twarzy.  Przemierzasz na deskorolce kolejne metry zatłoczonego parku, spiesząc się do pracy.

-Stefan, mam prośbę- mówisz, pragnąć zmiany w swoim życiu.

-Bella, do usług ! – krzyczy przeżuwając zielone jabłko. Uciekasz wzrokiem na swoje buty, oglądając je jakby były kolejnym z cudów świata. Zastanawiasz się kolejny raz czy to dobry pomysł.

-Wytatuuj mnie…- mówisz nieśmiało. Wiesz na pewno, chcesz zacząć nowy rozdział w życiu. Chcesz zapomnieć o tych szpetnych tytoniowych bliznach. 

-Matylda jesteś pewna – mówi chłopak prostując się na krześle. Był zaskoczony twoją prośbą, bowiem pomimo tego, że pracowałaś w studiu tatuaży nie miałaś żadnego na sobie. Bałaś się tej igły, bałaś się, że będziesz żałować.

-Tak jestem pewna. Mam na ciele 34 blizny. Nie pytaj stare dzieje. Chciałabym o nich zapomnieć. – po twoim policzku spływa jedna drobna łza którą szybko ścierasz. Siadasz wygodnie na niebieskim fotelu, a Stefan włącza odpowiednie maszyny. Mijają trzy godziny. Chłopak próbował Cię rozśmieszyć, zagadać jednak demon z przeszłości powrócił i nie chciałaś z nikim rozmawiać. Sama w sobie musiałaś to przezwyciężyć, by ruszyć z impetem do przodu.  Wstajesz pewna siebie z siedziska,  mimo że stoisz w samej bieliźnie wreszcie czujesz się dobrze w swoim ciele które zdobią 34 małe gwiazdki w różnych odcieniach.  Na żebrach dostrzegasz mała niespodziankę od Stefana, uśmiechasz się szczerze widząc piękny napis ‘Always Fight’. Podbiegasz do chłopaka i rzucasz mu się na szyję. Nagle słyszysz dzwonek który jest oznaką, że właśnie ktoś zaszczycił was swoją obecnością. Odskakujesz od chłopaka, czujesz się mocno skrępowana przecież stoisz w samej bieliźnie.  Przykrywasz się delikatnie ubraniami które dzierżysz w dłoniach, podnosisz niepewnie wzrok i widzisz jego, widzisz jego oczy który nagle straciły wyrazistość, zaszły mgłą, złością.

-Nie będę Wam przeszkadzał –syczy przez zęby

-Bartek to nie tak – mówisz ale chłopak nie słyszy już Twoich słów z tego względu, że opuścił studio z impetem i widzisz jego szybko oddalającą się postać. Ubierasz się pośpiesznie. Wychodzisz. Po drodze do domu wchodzisz do jakiegoś sklepu kupujesz największą butelkę whisky.  Siadasz na parapecie ze szklanką trunku w ręku i oddajesz się temu co robisz perfekcyjnie. Płaczesz. Przez okno widzisz mieszkanie Bartka. Światła są zgaszone. Wnioskujesz, że nie ma go w domu.  Jest Ci cholernie przykro. Przez ten krótki okres czasu strasznie się do niego przyzwyczaiłaś, do jego perfum, ciągle seksownie zmierzwionych włosów.  Płaczesz niemal zachłystując się własnymi łzami, wstajesz gniewnie poprawiasz za długi sweter i wełniane skarpetki zaciągasz wysoko na łydki. Zakładasz buty i czapkę z daszkiem która ma zasłonić Twój jakże okropny stan.  Idziesz do niego pukasz raz do drzwi, cisza. Drugi raz i znów odpowiada Ci cisza. Zrezygnowana z butelką whisky siadasz na schodkach. Nie wiesz ile czasu minęło ale nagle słyszysz, że ktoś wchodzi po schodach. 

-Co tutaj robisz? –pyta oschle.

-Bartek, bo to naprawdę nie tak jak myślisz. Stefan to tylko mój przyjaciel. Bo on mi tylko pomaga zapomnieć o przeszłości – mówisz lekko sepleniąc, alkohol wyraźnie na Ciebie wpłynął.

-Wejdź – mówi otwierając przede mną drzwi. – porozmawiamy w środku. Opowiadasz mu wszystko. Opowiadasz o swoich przeżyciach w Polsce, o Błażeju, o przyjaciółce, o poronieniu. Tak.. o poronieniu. O depresji. O bliznach, o swoich demonach. Wstajesz niepewnie, bo między wami zapadła niezręczna cisza.

-Pójdę już – mówisz całkiem trzeźwo. Barek pociąga Cię za rękę, siadasz bezwładnie na jego kolanach. Jego długie ramiona oplatają Twoją drobną sylwetkę. Delikatnie całuje Cię we włosy. Łzy skapują po Twoich mocno zaczerwienionych policzkach. 

-Jestem Ci winien przeprosiny – patrzy na Ciebie skruszonym wzrokiem

-A Ty na mnie czekaj, cierpliwy bądź i łap mnie, i chroń mnie jak rzeka, bądź mi lekiem. Trwaj przy mnie


-Już mi to kiedyś mówiłaś, malutka- mówi głaszcząc kciukiem po Twoich spierzchniętych ustach na których po kwili lądują jego. 




_______
I jak ? Może być. Proszę piszcie coś, komentujcie, bo ja naprawdę nie wiem co Wam siedzi w glowach po przeczytaniu tego, a bardzo chce wiedzieć.


Anka 

niedziela, 11 października 2015

Bądź mi lekiem.




Bądź mi lekiem. I trwaj przy mnie. 







Ludzie nie są tacy jacy by mogli się wydawać. Przewrotny los kieruje nasze ścieżki w bardzo zawiły sposób. Szczęście przez bardzo krótką chwile idzie w parze z miłością i spełnieniem. Wiecie dlaczego ? Otóż niestety, życie to nie bajka w której występują same kolorowe barwy, bowiem odcienie szarości, brązów i przede wszystkim ona, matka koszmarów – czerń. Koszmary, senne dramaty przychodziły do Ciebie bardzo często, czasami kilka razy budziłaś się w nocy, a czasami nie pojawiały się przez tygodnie by wracać z zatrważającą siła. Nie wiesz co było źródłem tego, że zapierające dech w piersiach demony nie dały Ci po prostu żyć.  Dziwił Cię fakt, że nachodziły Cię, maltretowały do utraty sił ale nigdy, przenigdy nie pozwoliły byś ostatecznie wyzionęła ducha.


Nie lubiłaś wracać do przeszłości, bardzo rzadko to robiłaś.  Ciągłe wspomnienia, sprawiały Ci ból. Ktoś kiedyś powiedział, że czas leczy rany – tak nie było w Twoim przypadku. Mogłabyś  przysiądź, że czas potęgował owe rany. Sądziłaś, że sama sobie z tym poradzisz, nigdy nie opowiadałaś  nikomu o swoich problemach. Z rozgadanej wiecznie śmiejącej się dziewczyny stałaś się zupełnie nikim. Jeszcze na początku tyle o ile Ci to przeszkadzało, każdy kolejny dzień sprawiał, że kształtowałaś się Ty- nowa Matylda.  


Mija kolejna godzina którą spędziłaś na zimnym marmurowym parapecie jedząc ulubiony budyń malinowy.  Czas dla Ciebie stanął, prawie zapomniałaś o tym, że za piętnaście minut powinnaś się zjawić w studiu tatuażu w którym obecnie pracowałaś jako wizażystka i   okazjonalnie robiłaś tatuaże.  Tak naprawdę bałaś się tatuowania, bałaś się efektu Twojej pracy, bałaś się, że namalujesz komuś swoje piętno.

-Stefan – krzyczysz – przepraszam bardzo, nie spóźnię się już nigdy więcej I promes – dodajesz szybko

-Taa, Mati kogo Ty oszukujesz, chyba samą siebie- dodaje podnosząc głowę od pięknej długonogiej dziewczyny której tatuował jakiegoś standardowego ptaszka. Nie rozumiesz fascynacji tych dziewczyn ptaszkami, łapkami kota lub podobno ważnymi mottami życiowymi. Według Ciebie tatuaż to jakieś przesłanie, coś ważnego, coś co pomaga nam pamiętać, coś co motywuje do walki. Wracając do Stefana, był to jedyny mężczyzna którego akceptowałaś takim jakim jest, pomimo wad miał mnóstwo zalet, które sprawiały, że uwielbiałaś tego mężczyznę w każdym calu.   Podziwiałaś siebie i chłopaka za upór i determinacje, bowiem dwójka Polaków z jakiegoś wypierdowa otworzyła swój biznes w kraju beznadziejnych makaroniarzy.  Byłaś pod wrażeniem tego, że nie byliście na zasiłku, a spełnialiście swoje marzenia będąc we Włoszech, bo przecież wasz kraj ojczysty was nienawidził równie mocno co i wy jego. Stefi był wysokim facetem z burzą kruczoczarnych dredów i kujonkami na nosie.  Podczas gdy umawiasz kolejną buntowniczą dziewczynę na makijaż dzwonek który wisi nad drzwi salonu porusza się i przez portal wchodzi nie kto inny jak Twój wczorajszy  dachowy rozmówca.

-Dzień dobry – mówi płynnie po angielsku. – Halo czy jest tutaj ktoś – nagle udajesz, ze coś Ci spadło. Nie masz ani chęci, ani ochoty by rozmawiać z Bartkiem. Nagle słyszysz siarczyste ‘ja pierdole’

-Nie pierdol tak bo rodziny powiększysz – kwitujesz podchodząc do chłopaka, który momentalnie robi się czerwony jak suszony, obrzydliwy pomidor.

-Są sposoby…

-Dobra, dobra nie bądź taki mądry. Słucham w czym mogę Ci pomóc ?- i tak po chwili żarliwej dyskusji i kilku napadach śmiechu siedzisz i tatuujesz Bartkowi wilka na przedramieniu. Chociaż chwile wcześniej upierałaś się, że sto razy lepiej zrobi to Stefan.

-Matylda? –pyta nieśmiało- Czy dałabyś się umówić na kolacje ? Dzisiaj ? – nieruchomiejesz. Nie wiesz co powiedzieć. Bardzo bałaś się kontaktów z mężczyznami, ale uznałaś, że nie masz nic do stracenia. Twoja intuicja, która umarła dawno temu podpowiadała Ci, że to nie będzie zwykła znajomość.

-Dałabym – mówisz z delikatnym uśmiechem. Zakładasz małą czarną sukienkę i beżowe szpilki w lekki czubek. Usta poprawiasz czerwoną szminką, ręką przeczesujesz kręcone włosy. Jesteś gotowa.  O równej 20.00 słyszysz dzwonek do drzwi, które momentalnie otwierasz. Czułaś się dziwnie tak wystrojona. Najchętniej obróciłabyś się na pięcie i poszła przebrać w wygodny dres.  Przed Tobą stoi wysoki chłopak, ubrany w modne beżowe spodnie i idealnie skrojoną różową koszule. Woń jego perfum dopływa do Twoich nozdrzy i delikatny dreszcz przepływa po Twoim ciele.

- Wyglądasz przepięknie. Chodźmy- mówi wyciągając do Ciebie rękę którą chwytasz. Jest ogromna, ciepła. Czujesz się bezpiecznie.  Kolacja przepływa w wyśmienitej atmosferze, czujesz się szczęśliwa.  Dawno nie uśmiechałaś się, aż tak długo. Bartek opowiadał Ci wiele historii i tych z siatkarskiego parkietu ale i tych o piszczących nastolatkach czy jego wpadkach.

-Ja miałam dziwną przeszłość-  poważniejesz. – Kiedyś kochałam bardzo mocno pewnego chłopaka. Wszyscy wróżyli nam świetlaną przyszłość. Moi rodzice obstawiali ile będziemy mieć razem dzieci. Pewnego dnia wracając do domu z korepetycji zobaczyłam go z moją najlepszą ponoć przyjaciółką. Mój świat legł w gruzach. Przez wiele dni płakałam i nie wychodziłam z domu.  Zostałam kompletnie sama. Do tej pory śni mi się w koszmarach jego twarz która się śmieje, która ma mnie za nic. Napisałam maturę i przyjechałam do Włoch- mówisz spuszczając wzrok na resztki kaparów. – Nie wracajmy do tego więcej, proszę. Chodźmy do mnie mam deser w lodówce- dodajesz siląc się na resztki uśmiechu.

-Jesteś niesamowita-stwierdza cicho myśląc, że nie słyszysz. Nie komentujesz tego.  Gdy jesteście już w Twoim mieszkaniu podajesz świeżą panna cotte którą Bartek się zachwyca i je dwie porcje deseru.

-Mogę się co Ciebie przytulić ? – pytasz nieśmiało. Chłopak momentalnie bierze Cię w ramiona. Czujesz się niesamowicie. Jego perfumy otaczają Cię całą, słyszysz miarowe bicie serca, które jest przeciwieństwem Twojego które teraz bije jak oszalałe.  Jest ciepły,  natomiast Ty cała drżysz i nie wiesz jaki jest tego powód.

-Jesteś strasznie uzależniająca, mała- mówi w Twoje włosy.

-Wiem, że znam miłości prawie. Lecz jutro może być inaczej. Może czas da coś mi. A Ty na mnie czekaj.


_______________________

Wróciłam, tęskniłyście? Czy to jest dobre ? Czy warto to pisać ? Publikować.

Pooozdrawiam Was, Anka.