niedziela, 11 października 2015

Bądź mi lekiem.




Bądź mi lekiem. I trwaj przy mnie. 







Ludzie nie są tacy jacy by mogli się wydawać. Przewrotny los kieruje nasze ścieżki w bardzo zawiły sposób. Szczęście przez bardzo krótką chwile idzie w parze z miłością i spełnieniem. Wiecie dlaczego ? Otóż niestety, życie to nie bajka w której występują same kolorowe barwy, bowiem odcienie szarości, brązów i przede wszystkim ona, matka koszmarów – czerń. Koszmary, senne dramaty przychodziły do Ciebie bardzo często, czasami kilka razy budziłaś się w nocy, a czasami nie pojawiały się przez tygodnie by wracać z zatrważającą siła. Nie wiesz co było źródłem tego, że zapierające dech w piersiach demony nie dały Ci po prostu żyć.  Dziwił Cię fakt, że nachodziły Cię, maltretowały do utraty sił ale nigdy, przenigdy nie pozwoliły byś ostatecznie wyzionęła ducha.


Nie lubiłaś wracać do przeszłości, bardzo rzadko to robiłaś.  Ciągłe wspomnienia, sprawiały Ci ból. Ktoś kiedyś powiedział, że czas leczy rany – tak nie było w Twoim przypadku. Mogłabyś  przysiądź, że czas potęgował owe rany. Sądziłaś, że sama sobie z tym poradzisz, nigdy nie opowiadałaś  nikomu o swoich problemach. Z rozgadanej wiecznie śmiejącej się dziewczyny stałaś się zupełnie nikim. Jeszcze na początku tyle o ile Ci to przeszkadzało, każdy kolejny dzień sprawiał, że kształtowałaś się Ty- nowa Matylda.  


Mija kolejna godzina którą spędziłaś na zimnym marmurowym parapecie jedząc ulubiony budyń malinowy.  Czas dla Ciebie stanął, prawie zapomniałaś o tym, że za piętnaście minut powinnaś się zjawić w studiu tatuażu w którym obecnie pracowałaś jako wizażystka i   okazjonalnie robiłaś tatuaże.  Tak naprawdę bałaś się tatuowania, bałaś się efektu Twojej pracy, bałaś się, że namalujesz komuś swoje piętno.

-Stefan – krzyczysz – przepraszam bardzo, nie spóźnię się już nigdy więcej I promes – dodajesz szybko

-Taa, Mati kogo Ty oszukujesz, chyba samą siebie- dodaje podnosząc głowę od pięknej długonogiej dziewczyny której tatuował jakiegoś standardowego ptaszka. Nie rozumiesz fascynacji tych dziewczyn ptaszkami, łapkami kota lub podobno ważnymi mottami życiowymi. Według Ciebie tatuaż to jakieś przesłanie, coś ważnego, coś co pomaga nam pamiętać, coś co motywuje do walki. Wracając do Stefana, był to jedyny mężczyzna którego akceptowałaś takim jakim jest, pomimo wad miał mnóstwo zalet, które sprawiały, że uwielbiałaś tego mężczyznę w każdym calu.   Podziwiałaś siebie i chłopaka za upór i determinacje, bowiem dwójka Polaków z jakiegoś wypierdowa otworzyła swój biznes w kraju beznadziejnych makaroniarzy.  Byłaś pod wrażeniem tego, że nie byliście na zasiłku, a spełnialiście swoje marzenia będąc we Włoszech, bo przecież wasz kraj ojczysty was nienawidził równie mocno co i wy jego. Stefi był wysokim facetem z burzą kruczoczarnych dredów i kujonkami na nosie.  Podczas gdy umawiasz kolejną buntowniczą dziewczynę na makijaż dzwonek który wisi nad drzwi salonu porusza się i przez portal wchodzi nie kto inny jak Twój wczorajszy  dachowy rozmówca.

-Dzień dobry – mówi płynnie po angielsku. – Halo czy jest tutaj ktoś – nagle udajesz, ze coś Ci spadło. Nie masz ani chęci, ani ochoty by rozmawiać z Bartkiem. Nagle słyszysz siarczyste ‘ja pierdole’

-Nie pierdol tak bo rodziny powiększysz – kwitujesz podchodząc do chłopaka, który momentalnie robi się czerwony jak suszony, obrzydliwy pomidor.

-Są sposoby…

-Dobra, dobra nie bądź taki mądry. Słucham w czym mogę Ci pomóc ?- i tak po chwili żarliwej dyskusji i kilku napadach śmiechu siedzisz i tatuujesz Bartkowi wilka na przedramieniu. Chociaż chwile wcześniej upierałaś się, że sto razy lepiej zrobi to Stefan.

-Matylda? –pyta nieśmiało- Czy dałabyś się umówić na kolacje ? Dzisiaj ? – nieruchomiejesz. Nie wiesz co powiedzieć. Bardzo bałaś się kontaktów z mężczyznami, ale uznałaś, że nie masz nic do stracenia. Twoja intuicja, która umarła dawno temu podpowiadała Ci, że to nie będzie zwykła znajomość.

-Dałabym – mówisz z delikatnym uśmiechem. Zakładasz małą czarną sukienkę i beżowe szpilki w lekki czubek. Usta poprawiasz czerwoną szminką, ręką przeczesujesz kręcone włosy. Jesteś gotowa.  O równej 20.00 słyszysz dzwonek do drzwi, które momentalnie otwierasz. Czułaś się dziwnie tak wystrojona. Najchętniej obróciłabyś się na pięcie i poszła przebrać w wygodny dres.  Przed Tobą stoi wysoki chłopak, ubrany w modne beżowe spodnie i idealnie skrojoną różową koszule. Woń jego perfum dopływa do Twoich nozdrzy i delikatny dreszcz przepływa po Twoim ciele.

- Wyglądasz przepięknie. Chodźmy- mówi wyciągając do Ciebie rękę którą chwytasz. Jest ogromna, ciepła. Czujesz się bezpiecznie.  Kolacja przepływa w wyśmienitej atmosferze, czujesz się szczęśliwa.  Dawno nie uśmiechałaś się, aż tak długo. Bartek opowiadał Ci wiele historii i tych z siatkarskiego parkietu ale i tych o piszczących nastolatkach czy jego wpadkach.

-Ja miałam dziwną przeszłość-  poważniejesz. – Kiedyś kochałam bardzo mocno pewnego chłopaka. Wszyscy wróżyli nam świetlaną przyszłość. Moi rodzice obstawiali ile będziemy mieć razem dzieci. Pewnego dnia wracając do domu z korepetycji zobaczyłam go z moją najlepszą ponoć przyjaciółką. Mój świat legł w gruzach. Przez wiele dni płakałam i nie wychodziłam z domu.  Zostałam kompletnie sama. Do tej pory śni mi się w koszmarach jego twarz która się śmieje, która ma mnie za nic. Napisałam maturę i przyjechałam do Włoch- mówisz spuszczając wzrok na resztki kaparów. – Nie wracajmy do tego więcej, proszę. Chodźmy do mnie mam deser w lodówce- dodajesz siląc się na resztki uśmiechu.

-Jesteś niesamowita-stwierdza cicho myśląc, że nie słyszysz. Nie komentujesz tego.  Gdy jesteście już w Twoim mieszkaniu podajesz świeżą panna cotte którą Bartek się zachwyca i je dwie porcje deseru.

-Mogę się co Ciebie przytulić ? – pytasz nieśmiało. Chłopak momentalnie bierze Cię w ramiona. Czujesz się niesamowicie. Jego perfumy otaczają Cię całą, słyszysz miarowe bicie serca, które jest przeciwieństwem Twojego które teraz bije jak oszalałe.  Jest ciepły,  natomiast Ty cała drżysz i nie wiesz jaki jest tego powód.

-Jesteś strasznie uzależniająca, mała- mówi w Twoje włosy.

-Wiem, że znam miłości prawie. Lecz jutro może być inaczej. Może czas da coś mi. A Ty na mnie czekaj.


_______________________

Wróciłam, tęskniłyście? Czy to jest dobre ? Czy warto to pisać ? Publikować.

Pooozdrawiam Was, Anka. 

4 komentarze:

  1. Masz pisać i publikować.
    Ale wiesz co? Zaskoczyłaś mnie długością tego rozdziału xD
    Powiedz mi, że coś z tego będzie, a będę zadowolona? Przecie nasz Bartosz jej nie skrzywdzi. Amen.
    Ściskam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakowało mi czegoś tak emocjonalnego. Serio. Chcę więcej.
    Ściskam i życzę weny, bo ja chce dalej czytać i prawie płakać przez wywołane we mnie uczucia. :*

    OdpowiedzUsuń