Łap mnie, chroń mnie jak rzeka.
Dewiacje i demony. Każdy je ma w
mniejszym lub większym stopniu, ale każdy przysięgam każdy z nas ma jakąś
ciemną stronę, drugą twarz. Twoim demonem zdecydowanie były te pojebane
wspomnienia szczęśliwej wersji Ciebie. Nikt nie rozumiał, dlaczego z dnia na dzień
tak zamknęłaś się w sobie. Przybierałaś
maskę, uśmiechałaś się trochę delikatniej niż zwykle, nigdy nie widziałaś tak perfekcyjnego
sztucznego uśmiechu, byłaś mistrzem. Mistrzem udawania. Niby ruszyłaś do przodu, niby wszystko było w
porządku. No właśnie niby…
Kiedyś paliłaś, bardzo dużo paliłaś.
Nie mogłaś wytrzymać samotności. Często też gasiłaś niedopałki papierosów na
swoich udach, ramionach, torsie. Tak dorobiłaś się dokładnie 34 blizn. Nie czułaś bólu, czułaś chwile wolności.
Odzwyczaiłaś się od tego. Sama. Nie wiesz jak, to było po przyjeździe do
Włoch. Nie wiesz dlaczego, ale nadal nie
dopuszczałaś do siebie ludzi. Jedynymi przypadkami, ewenementami był Stefan i
Bartek. Ten drugi zaczął zmieniać Twoje
nudne życie. Sprawił, że ten prawdziwy i naturalny uśmiech pojawiał się na Twojej
strapionej twarzy. Przemierzasz na
deskorolce kolejne metry zatłoczonego parku, spiesząc się do pracy.
-Stefan, mam prośbę- mówisz,
pragnąć zmiany w swoim życiu.
-Bella, do usług ! – krzyczy przeżuwając
zielone jabłko. Uciekasz wzrokiem na swoje buty, oglądając je jakby były
kolejnym z cudów świata. Zastanawiasz się kolejny raz czy to dobry pomysł.
-Wytatuuj mnie…- mówisz
nieśmiało. Wiesz na pewno, chcesz zacząć nowy rozdział w życiu. Chcesz
zapomnieć o tych szpetnych tytoniowych bliznach.
-Matylda jesteś pewna – mówi chłopak
prostując się na krześle. Był zaskoczony twoją prośbą, bowiem pomimo tego, że
pracowałaś w studiu tatuaży nie miałaś żadnego na sobie. Bałaś się tej igły,
bałaś się, że będziesz żałować.
-Tak jestem pewna. Mam na ciele
34 blizny. Nie pytaj stare dzieje. Chciałabym o nich zapomnieć. – po twoim
policzku spływa jedna drobna łza którą szybko ścierasz. Siadasz wygodnie na
niebieskim fotelu, a Stefan włącza odpowiednie maszyny. Mijają trzy godziny.
Chłopak próbował Cię rozśmieszyć, zagadać jednak demon z przeszłości powrócił i
nie chciałaś z nikim rozmawiać. Sama w sobie musiałaś to przezwyciężyć, by
ruszyć z impetem do przodu. Wstajesz
pewna siebie z siedziska, mimo że stoisz
w samej bieliźnie wreszcie czujesz się dobrze w swoim ciele które zdobią 34
małe gwiazdki w różnych odcieniach. Na
żebrach dostrzegasz mała niespodziankę od Stefana, uśmiechasz się szczerze
widząc piękny napis ‘Always Fight’. Podbiegasz do chłopaka i rzucasz mu się na
szyję. Nagle słyszysz dzwonek który jest oznaką, że właśnie ktoś zaszczycił was
swoją obecnością. Odskakujesz od chłopaka, czujesz się mocno skrępowana
przecież stoisz w samej bieliźnie. Przykrywasz się delikatnie ubraniami które
dzierżysz w dłoniach, podnosisz niepewnie wzrok i widzisz jego, widzisz jego
oczy który nagle straciły wyrazistość, zaszły mgłą, złością.
-Nie będę Wam przeszkadzał –syczy
przez zęby
-Bartek to nie tak – mówisz ale
chłopak nie słyszy już Twoich słów z tego względu, że opuścił studio z impetem
i widzisz jego szybko oddalającą się postać. Ubierasz się pośpiesznie.
Wychodzisz. Po drodze do domu wchodzisz do jakiegoś sklepu kupujesz największą
butelkę whisky. Siadasz na parapecie ze
szklanką trunku w ręku i oddajesz się temu co robisz perfekcyjnie. Płaczesz.
Przez okno widzisz mieszkanie Bartka. Światła są zgaszone. Wnioskujesz, że nie
ma go w domu. Jest Ci cholernie przykro.
Przez ten krótki okres czasu strasznie się do niego przyzwyczaiłaś, do jego perfum,
ciągle seksownie zmierzwionych włosów.
Płaczesz niemal zachłystując się własnymi łzami, wstajesz gniewnie
poprawiasz za długi sweter i wełniane skarpetki zaciągasz wysoko na łydki.
Zakładasz buty i czapkę z daszkiem która ma zasłonić Twój jakże okropny
stan. Idziesz do niego pukasz raz do
drzwi, cisza. Drugi raz i znów odpowiada Ci cisza. Zrezygnowana z butelką
whisky siadasz na schodkach. Nie wiesz ile czasu minęło ale nagle słyszysz, że
ktoś wchodzi po schodach.
-Co tutaj robisz? –pyta oschle.
-Bartek, bo to naprawdę nie tak
jak myślisz. Stefan to tylko mój przyjaciel. Bo on mi tylko pomaga zapomnieć o
przeszłości – mówisz lekko sepleniąc, alkohol wyraźnie na Ciebie wpłynął.
-Wejdź – mówi otwierając przede
mną drzwi. – porozmawiamy w środku. Opowiadasz mu wszystko. Opowiadasz o swoich
przeżyciach w Polsce, o Błażeju, o przyjaciółce, o poronieniu. Tak.. o
poronieniu. O depresji. O bliznach, o swoich demonach. Wstajesz niepewnie, bo
między wami zapadła niezręczna cisza.
-Pójdę już – mówisz całkiem
trzeźwo. Barek pociąga Cię za rękę, siadasz bezwładnie na jego kolanach. Jego
długie ramiona oplatają Twoją drobną sylwetkę. Delikatnie całuje Cię we włosy.
Łzy skapują po Twoich mocno zaczerwienionych policzkach.
-Jestem Ci winien przeprosiny –
patrzy na Ciebie skruszonym wzrokiem
-A Ty na mnie czekaj, cierpliwy
bądź i łap mnie, i chroń mnie jak rzeka, bądź mi lekiem. Trwaj przy mnie
-Już mi to kiedyś mówiłaś,
malutka- mówi głaszcząc kciukiem po Twoich spierzchniętych ustach na których po
kwili lądują jego.
_______
I jak ? Może być. Proszę piszcie coś, komentujcie, bo ja naprawdę nie wiem co Wam siedzi w glowach po przeczytaniu tego, a bardzo chce wiedzieć.
Anka
Kurczę, niesamowity zwrot akcji, jak Ty to robisz, że jak zwykle w jednym momencie jest prawie że kolorowo a już w drugim wszystko się posypie, i bohaterowie znów cierpią? Nigdy tego nie pojmę, ale to jest fenomenalne, i jak najbardziej jestem za.
OdpowiedzUsuńTrwaj w tym dalej i bądź mi lekiem ;)
Twoja Eve
Anka, w takich momentach się nie kończy. Nie i już.
OdpowiedzUsuńWeź dodawaj kolejny szybko, nie wiem co się będzie działo ;p
jestem poruszona, dobrze o tym wiesz. ogolnie uwielbiam to opowiadanie, wiadomo wiesz to :)
OdpowiedzUsuń